Archiwum 18 stycznia 2004


sty 18 2004 Początek....
Komentarze: 4

To pierwsza część mojego pierwszego, debiutanckiego opowiadania, więc prosze o zrozumienie.Dalsze części bedą się ukazywały w miarę mojego wolnego czasu.

 

Chris powoli otworzył oczy, ale nie umiał przebić ogarniającej go ciemności.

-Dziwne- pomyślał-dlaczego jest tak ciemno i dlaczego ja leżę na wznak. Przynajmniej to ustaliłem na razie.Zdziwił się ze ta ciemność go nie przerażała, wręcz przeciwnie czuł wewnętrzny spokój, jakiego wcześniej nie doznał chyba nigdy, a przynajmniej nie przypominał sobie takiego stanu. Próbował sobie przypomnieć co się stało .

-Może mam amnezję? To się czasami zdarza...I gdzie ja do cholery jestem...

Pomyślał o porwaniu, ale zaraz odrzucił tę możliwość. Przecież nie był nikim ważnym, nie miał bogatych rodziców, właściwie to chyba nikt by za niego nie zapłacił. Bo i po co. Analizując sytuację próbował wychwycić ledwo słyszalne szmery dobiegające nie wiadomo do końca skąd.

-Rany Boskie...duchy...-Pomyślał i poczuł się inaczej, ale nie był to strach, a raczej stan zawieszony gdzieś między niezrozumieniem a zrozumieniem i akceptacją. Mimo wszystko czuł że się nie boi, a wręcz przeciwnie, podświadomie pragnął spotkania z  "tym czymś". Nie potrafił tego wytłumaczyć, czuł że coś jest nie tak.

-Tylko spokojnie...jechałem samochodem z Marvinem, on prowadził, a potem...na zakręcie....

-Nie, to niemożliwe, pamiętam ten huk, pamiętam strach, pamiętam krzyk....

A mówiłem durniowi, aby lepiej uważał na drodze i nie pił tyle. Przyjęcia u Brendoow zawsze są zakrapiane alkoholem, a właściwie niezakrapiane, ale to strumień alkoholu, a nawet rzeka.

-Co się ze mną stało?

-Uspokój się, nie żyjesz?. Właściwie obydwaj nie żyjemy...-Chris usłyszał znajomy głos blisko siebie

Zapadła głucha, dziwna cisza, nagle pojawiło się setki pytań, Chris przez moment potraktował to jako niesmaczny żart.

-Marvin?- popłynęło pytanie w czarną otchłań, ale dziwnie nie czułem otwieranych ust...

-A kto? Święty Mikołaj?

Dziwne poczucie humoru Marvina znał od lat i nie mógł to być nikt inny. Przypomniał sobie właśnie w tym momencie, gdy jako dziecko Marvin często nabierał go na różne sposoby. Mimo wieloletniej przyjaźni niewiele się zmieniło. Obydwaj zostali szacownymi panami pnącymi się w karierze małomiasteczkowej społeczności.

-Nie żyjemy, rozumiesz?

-Skoro nie żyjemy to jak się tutaj znalazłeś i rozmawiasz ze mną?

-Czyli jestem w niebie, piekle albo czymś takim?- Chris słabo orientował się w życiu po śmierci, od lat nie chodził do kościoła, uważał to za stratę czasu, jednocześnie głosząc że najważniejsza w życiu jest dobra praca, a właściwie dużo pracy. Można powiedzieć, że to właśnie ona była dla Chrisa najważniejsza, ważniejsza niż Bóg, rodzina i przyjaciele.

 

c.d.n.

 

 

bojownik : :
sty 18 2004 Początek!
Komentarze: 7

Właśnie powstał nowy blog, na tej stronie będę umieszczał moje opowiadania, wiersze, po prostu to co czuję i z czym chcę się dzielić z ludźmi. Dla mnie to jest bardzo ważne.Z zamiarem stworzenia tego miejsca noszę się od dawna, ale dopiero dzisiaj swój czyn w prowadziłem w życie.I cieszę się  z tego bardzo...Będą tutaj głównie opowiadania, historie ktore siedzą  gdzieś we mnie i proszą abym je opowiedział innym.Tak też czynię...Notatki bdą dochodziły sporadycznie, mam mało czasu na pisanie, mimo że bardzo to lubię czynić, ale będą...Z góry dziękuję za ocenę mojej pracy, pamiętajcei że jestem amatorem, ale pisanie mam we krwi, dla mnie pisać znaczy tak naprawdę bardzo wiele.

bojownik : :